Wonderland Wikia
Advertisement
Od lat 7.svg To opowiadanie (wg naszej klasyfikacji) jest dozwolone od siódmego roku życia.


Piękne tęczówki - Opowiadanie nawiązujące do serialu "Miraculum: Biedronka i Czarny Kot", wchodzące w skład tamtejszego fanonu. Jest to kontynuacja "Powrotu".

Opis[]

Zawody siatkarskie.. Czy wszystko pójdzie po dobrej myśli, i klasa Marinette wygra półfinałowy mecz? Kim naprawdę jest tajemniczy cień?

Opowiadanie[]

- Dziewczyny macie dzisiaj czas? Potrzebuję kogoś do pomocy w szyciu… - Marinette właśnie wysłała wiadomość do Elizabeth i Cassidy. Miała nadzieję, że pomogą jej w szyciu strojów dla reprezentacji klasowej w siatkówce. Już jutro były zawody, a ona dopiero, co skończyła projekt. Nagle usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości
„Jasne, przyjdziemy za pół godziny”
„Dziękuje!”
Dziewczyna usiadła z ulgą… One zawsze jej pomogą.. Zaraz! Pół godziny! Musi się pośpieszyć.. Szybko wybiegła z piekarni i udała się w kierunku sklepu z tkaninami. Szybko kupiła potrzebny jej błękitny materiał i wróciła do domu. Kiedy już dochodziła do mieszkania, zastała swoje przyjaciółki przed drzwiami. Razem weszły do środka i od razu zaczęły pracę. Po paru godzinach powiedziały skończone już stroje sportowe. Wyglądały cudownie! Jasny niebieski idealnie komponował się z białymi napisami… Dziewczyny szybko zapakowały projekty do torby. Zmęczone opadły na łóżko. Chwilkę dyskutowały o jutrzejszym dniu, lecz zrobiło się już późno, a Cassidy jutro gra, więc szybko się pożegnały. Marinette została sama.
- Jutro jest naprawdę ważny dzień.. Mistrzostwa między klasowe w siatkówce.. Nasza nowa reprezentacja naprawdę ma szansę na wygraną , po raz pierwszy.
- Na pewno się wam uda!
- Oh Tikki, mam taką nadzieję.
***
Siatkówka. Jedna z najbardziej popularnych dyscyplin sportowych. Gra błędów. W Collège Françoise Dupont odbywają się zawody. Elizabeth wraz z Marinette właśnie udały się na salę gimnastyczną, aby wesprzeć swoich kolegów i koleżanki. Do reprezentacji wybrano najlepszych zawodników z ich klasy, lecz nie wiadomo, czy wygrają. Minęły schody prowadzące do sal lekcyjnych i przekroczyły próg hali. Ich oczom ukazało się wiele, skupisko kolorowych zawodników odbijających między sobą piłki siatkarskie. Dziewczyny szybko odszukały ławkę należącą do ich klasy i zajęły swoje miejsca. Rozgrzewka właśnie dobiegała końca, więc zawodnicy zeszli na chwilę z boiska, aby opracować strategię na przeciwników. Kapitanowie obu drużyn powitali się z sędzią i ruszyli do swoich drużyn. Kiedy wszyscy ustawili się na swoich miejscach, zaczął się mecz. Klasa pani Bustier w przeciwieństwie do przeciwników, kibicowała swojej drużynie. Niestety pierwszy set sączył się niekorzystnie dla klasy Marinette. Po zmianie stron boiska, drużyna przeciwna znalazła się obok zawziętych kibiców. Chyba musieli się bardziej zestresować, ponieważ już po paru minutach wynik w meczu wynosił 1:1. Czekał ich decydujący set. Po kilku akcjach, Kim poprosił o czas. Niestety ich sytuacja była beznadziejna. Przeciwnikom brakowało dwóch punktów do wygranej, a oni potrzebowali dziesięciu. Jednak jego motywująca mowa została w sercach zawodników i z nową nadzieją wrócili na boisko. Drużyna przeciwna zdobyła punkt.. Jeszcze jeden i wygrają… Nie mogą się tak łatwo poddać. Udało im się zdobyć jeszcze jeden punkt, co oznacza, serwy ich drużyny. Piłkę dostała Cassidy. Po kilku akcjach, zdobywali ciągle punkty. Brakowało im już 2 punktów do doścignięcia przeciwników… 1… Remis. Gra na dwie przewagi.. Kolejne zagrywki… Głośny pisk kibiców. Udało się! Wygrali! Wszyscy rzucili się na boisko, aby pogratulować swoim koleżanką i kolegą. Wszyscy, oprócz Elizabeth. Stanęła z boku i uśmiechała się blado. Cieszyła się oczywiście z wygranej, lecz jakoś nie lubiła bliskości tylu ludzi… Nie potrafiła się otworzyć przed wszystkimi. Z Cassidy, Adrienem, Marinette poszło Doś gładko, ponieważ mają tą samą tajemnicę. Z Mattem nie ma idealnych relacji, lecz wie, że w razie niebezpieczeństwa może na nim polegać. Problem stanowili inni uczniowie. Dziewczyna nie była w stanie im wszystkim zaufać, a co do tego nawet porozmawiać. Bała się odrzucenia.. A druga strona nie wyjawiała chęci do rozmowy, więc dziewczyna się poddała. Nie potrzebuje aż tak wielu znajomych.. Zawsze utrzymywała, że lepiej mieć mniej przyjaciół, lecz prawdziwych. Przyjaźń.. Tak. Teraz potrzebowała rozmowy z Cassidy, lecz ona utknęła w tłumie cieszących się nastolatków… Postanowiła wyjść się przewietrzyć. Ruszyła w kierunku patia, znajdującego się w obrębie boiska szkolnego. Usiadła na ławce i rozmyśliła się… Tymczasem Cassidy zauważyła brak jej przyjaciółki. Wyrwała się z tłumu i znalazła Marinette.
- Marinette, widziałaś Elizabeth?
- Nie.. Czy coś się stało?
- Nie wiem.. Nigdzie jej nie mogę znaleźć!
- Spokojnie, na pewno nic jej nie jest..
- Wiem.. Ale i tak się o nią boję! Za chwilę wracam.
Dziewczyna pobiegła w kierunku łazienki. Zamknęła się w jednej z kabin i pozwoliła Prinksi wylecieć z jej ukrycia. Przez chwilę patrzyła smutnymi oczami na latające stworzonko. Kwami zauważyło jej wyraz twarzy.
- Co się stało?
- Wiesz gdzie jest Eli?
- Poczekaj chwilkę…
Kwami usiadło na wyciągniętej ręce bohaterki. Przybrała wygodną pozę i zamyśliła się.
- Jest na dworze.
- Idziemy!
Dziewczyna wybiegła toalety w zaskakującym tempie. Wszyscy patrzyli na brązowowłosą biegnącą w błękicie przed siebie. Dziewczyna nie przejmowała się, że może ujawnić swoją sekretną tożsamość. Teraz dla niej liczyło się tylko zdrowie jej przyjaciółki od serca. Wbiegła na trawnik. Zobaczyła ją. Siedziała na ławce… Rozmarzona? Dziewczynę z transu wyrwał głośny chód koleżanki. Odwróciła się z uśmiechem.
- Wygraliście. Gratuluję.
Dziewczyna uznała to za pozwolenie i usiadła obok Niemki.
- Dlaczego wyszłaś? – zapytała spokojnym głosem.
- Sama wiesz, że nie lubię tłumu… Wolę przebywać w takich miejscach jak te. Kocham zieleń…
- Nie możesz ciągle unikać innych ludzi…
- To wcale nie tak! Nie unikam ludzi, bo wtedy bym z Tobą nie rozmawiała.
- Fakt..
- Ty zresztą unikasz Matta.. Jak z nim zagadasz to ja również zaprzyjaźnię się z pozostałymi…
- Ja…
- Widzisz?
Dziewczyna zaczęła się śmiać.. Jej koleżanka dołączyła do niej…
- Dobrałyśmy się idealnie.. – stwierdziła ze łzami szczęścia w oczach.
Wstały i ruszyły w kierunku sal gimnastycznej. Cassidy powinna się przebrać w coś mniej sportowego. Jej nowy strój w niczym nie przeszkadzał, lecz Eli strasznie na nią naciskała. Wepchała koleżankę do szatni, a sama stanęła przed jej wejściem. Usłyszała dźwięk zamka do drzwi. Teraz spokojnie oparła się o drzwi i czekała aż koleżanka da jej sygnał, że wychodzi. Nagle zauważyła coś dziwnego.. W korytarzu obok przemknął cień.. Strasznie jej przypominał osobę śledzącą ją i Cassidy. Postanowiła pójść śladem zjawy. Skręciła w następny korytarz i wtedy zauważyła go tuż za zakrętem. Pobiegła w tamtym kierunku, lecz kiedy już się zbliżała do niego, potknęła się. Już miała upaść, gdy ktoś ją złapał. Nie dotknęła ziemi, jednakże z przerażenia zamknęła oczy. Teraz dopiero zaczęła je powoli otwierać. Pierwsze co zauważyła to piękne, głębokie, szare tęczówki. Zaniemówiła. Chłopak patrzył na nią z wyraźną ulgą. Powoli podniósł ją na rękach i udał się w kierunku ławki. Dziewczyna zapatrzona w oczy jej wybawiciela zapomniała o strasznym bólu prawej kostki. Dopiero kiedy on posadził ją na ławce, lekko syknęła i odruchowo podniosła prawą nogę lekko do góry. Włoch z troską wpatrywał się w oczy dziewczyny…
- Zaniosę Cię do pielęgniarki.
- Spokojnie.. Dam sobie radę. ..
Dziewczyna spróbowała wstać, lecz kiedy postawiła nogę n ziemi, od razu wróciła do poprzedniej pozycji. Chłopak ponownie spojrzał jej głęboko w oczy.
- Zaniosę Cię.
- D.. Dobrze.
Szarooki delikatnie uniósł dziewczynę na ręce i ruszył w kierunku gabinetu pielęgniarki. Elizabeth wtuliła się w tors chłopaka aby nie upaść. Oboje oblali się rumieńcem. Na drodze mijali uczniów, którzy przyglądali im się z ciekawością. Dotarli do pomieszczenia. Chłopak lekko zapukał. Drzwi momentalnie się otworzyły. Stanęła w ich niższa, starsza kobieta. Jej uśmiech szybko zszedł z twarzy, gdy zobaczyła brunetkę na rękach wysokiego Włocha. Zaprosiła ich do środka i poleciała położyć dziewczynę na łóżku. Za raz potem wróciła z maścią. Obejrzała nogę, lecz nie potrzebowała tego, aby stwierdzić skręcenie stawu skokowego. Posmarowała kostkę i mocno owinęła bandażem. Za raz potem zadzwoniła do Evelyn, jednakże matka dziewczyny była aktualne zajęta. Bohaterka powinna pojechać do szpitala, aby dokładniej zbadać uraz, jednak nikt nie mógł jej tam zanieść. Sama dziewczyna była przeciwna podróży. Nagle odezwał się chłopak, do tej pory przyglądający się z boku całej sytuacji.
- Ja Cię mogę zawieść.
- Słucham? – pielęgniarka początkowo nie usłyszała jego słów.
- Mogę zawieść Elizabeth na ostry dyżur, a potem do domu.
- Naprawdę? – kobieta się bardzo ucieszyła.
- Oczywiście.
- Spadłeś nam z nieba chłopcze.
Chłopak się uśmiechnął i z powrotem wziął dziewczynę na ręce. Tym razem nawet nie prostowała. Znowu wtuliła się w jego tors… Z daleka wyglądali tak pięknie... Chłopak ruszył w stronę wyjścia. Jednakże usłyszał cichy głos dziewczyny…
- Możemy jeszcze zajrzeć do Cassidy? Na pewno się o mnie martwi…
- Oczywiście, skarbie.
Dziewczyna nie usłyszała odpowiedzi, bo właśnie wpadła na nich nikt inny jak jej koleżanka, Cass. Momentalnie się zatrzymała i spojrzała na Elizabeth i Brandona… Wyglądała na naprawdę zdziwioną. Włoch widział, że Eli po woli opada z sił, więc odezwał się.
- Spokojnie, nic się nie stało. Właśnie jedziemy do lekarza.
Dziewczyna ocknęła się z transu.
- Jadę z wami.
- Nie – odezwała się słabym głosem Elizabeth – Jesteś potrzebna tutaj. Proszę wróć do domu i powiedz mojej matce, że nic się nie stało. Na pewno się o mnie strasznie martwi
- D.. Dobrze. Ale masz dzwonić, rozumiesz?
- Obiecuję.
Przyjaciółki pożegnały się, a chłopak ruszył w dalszą drogę. Przed szkołą czekał na niego czarny samochód. Delikatnie posadził dziewczynę na fotelu, aby za raz potem usiąść z drugiej strony. Powiedział tylko nazwę ulicy, a szofer od razu ruszył. Spojrzał na przyjaciółkę. Siedziała podkulona na siedzeniu i patrzyła przed siebie. Wyglądała na bardzo cierpiącą.. Na szczęście szpital nie był daleko, więc szybko dotarli na miejsce. Samochód zatrzymał się. Brandon szybko wyszedł z auta i otworzył drzwi Elizabeth. Wziął ją na ręce i udał się w kierunku ostrego dyżuru. Kiedy tylko przekroczył próg, wszystkie twarze zwróciły się w jego kierunku. Poczuł się trochę nieswojo… Mimo to posadził dziewczynę na krześle i ruszył do rejestracji. Za raz potem odezwał się żeński głos z gabinetu obok wypowiadający imię i nazwisko brunetki. Chłopak wszedł razem z nią do pokoju, z którego wzywał ich głos. Lekarka pokazała miejsce na łóżku. Szarooki posłusznie położył tam Eli. Kobieta rozwiązała bandaż i spojrzała na bolącą kończynę. Noga spuchła i zrobiła się lekko sina. To tylko potwierdzało teorię skręconego stawu. Wstała i z troską spojrzała na dziewczynę.
- Skręciłaś staw skokowy, nie będę tej nogi gipsować, ponieważ rehabilitacja trwała by bardzo długo. Dlatego masz chodzić o kulach, a nogę bandażować, albo zakładać usztywniacz. Musisz ją odciążać. Przyjdź do mnie za dwa tygodnie na kontrolę.
- Dobrze.
- Smaruj ją również tą maścią – podaje receptę – dwa razy dziennie. Dzięki temu noga nie powinna tak boleć.
- Dziękujemy.
Chłopak podniósł dziewczynę na ręce i wyszli z gabinetu. Za raz potem jechali już w kierunku domu poszkodowanej. Gdy tylko się zatrzymali z budynku wybiegła matka dziewczyny wraz z Cassidy. Otworzyły drzwi chłopakowi i pokazały miejsce gdzie Włoch ma ją zostawić.
- Bardzo Cię dziękuję chłopcze. Spadłeś nam z nieba – zaczęła Evelyn.
- To była dla mnie przyjemność – uśmiechnął się i spojrzał w oczy Elizabeth – Lepiej się już czujesz?
- T.. Tak.
- Powiedźcie mi proszę co się stało – zaczęła matka dziewczyny
Brandon widząc, że Elizabeth jest wykończona, opowiedział całą historię. Wkrótce dziewczyna zasnęła. Jej matka poszła zrobić herbatę, a Cassidy po koc. Brandon wraz z Elizabeth zostali sami. Pochylił się nad dziewczyną i szepnął:
- Dobranoc skarbie.
Po czym szybko wyszedł bez pożegnania. Pierwsza wróciła Cassidy. Nie przejęła się brakiem chłopaka. Przykryła koleżankę kocem i usiadła obok niej wraz z książką. Za raz potem z czterema herbatami przyszła Evelyn. Dopiero ona zauważyła brak chłopaka.
- A gdzie się podział ten młodzieniec?
- Nie wiem..
- Ach, z nimi zawsze jest jakiś problem – uśmiechnęła się.
Cassidy przypominała sobie jak ostatnio ignorowała Matta.. Powinna mu chyba dać następną szansę. Przecież się tak stara.. To nie jego wina, że mu nie wychodzi. Jutro postara się z nim pogadać. Spojrzała na przyjaciółkę. Tak słodko spała... Z opowiadań Brandona wynikało, że się przewróciła.. Ach ta niezdarna Elizabeth. Ale dla czego tam się znalazła? Przecież szatnia a korytarz są oddalone od siebie… Tyle pytań. Brak odpowiedzi. Musi poczekać, aż się obudzi. Teraz musi odpocząć. Zresztą ona też. Jutro czeka ją następny mecz. Udała się do swojego pokoju. Tuż przed zgaszeniem światła wyjrzała za okno. Była pewna, że zauważyła cień…
***
- Gdzieś ty był!?
- Przepraszam panie…
- Umowa to umowa. Jak następnym razem znowu jej nie będziesz przestrzegać to ją zerwę.
- Rozumiem panie.
- Jak tam twoja misja?
- Dzisiaj niestety ich nie widziałem – skłamał.
- Coraz bardziej działasz mi na nerwy!
- Przepraszam. To się już nie powtórzy.
- Mam nadzieję.. A teraz idź! Nie chcę Cię widzieć.
- Dobrze panie…
Advertisement