Wonderland Wikia
Advertisement
Od lat 7.svg To opowiadanie (wg naszej klasyfikacji) jest dozwolone od siódmego roku życia.


Madryt - Opowiadanie nawiązujące do serialu "Miraculum: Biedronka i Czarny Kot", wchodzi w skład tamtejszego fanonu. Jest kontynuacją "Jesiennego Balu".

Opis[]

Marinette i Adrien korzystają z gościny u Jennifer. Czy odnajdą załamanego po stracie miraculum superbohatera? I kim jest Matt?

Opowiadanie[]

Marinette i Adrien wyszli z samolotu i udali się w kierunku lotniska. Po szybkiej odprawie znaleźli się na ulicy. Czekał tam na nich mały, czerwony samochód osobowy. W środku siedziała kobieta w średnim wieku. Kiedy zauważyła wychodzących z lotniska nastolatków, wyszła i uśmiechnęła się do nich. Już za chwilę mknęli w samochodziku poprzez wąskie uliczki stolicy Hiszpanii. W czasie podróży para podziwiała uroki słonecznego miasta. W końcu dotarli na miejsce. Kobieta mieszkała w małym, dwupiętrowym domku. Wyglądał bardzo przytulnie. Weszli do środka. We wnętrz powitał ich wujek Adriena, brat jego matki. Zaraz potem po schodach zszedł nastoletni brunet i przedstawił się jako Matt. Adrien zauważył, że ciągle patrzy na Marinette. Spojrzał na swoją ukochaną. Ona zawsze wygląda pięknie, nawet zmęczona podróżą. Po woli robił się o nią zazdrosny… Podszedł do niej i objął ją w talii.
- Księżniczko, może odpoczniemy po podróży.
- Przecież spałeś przez całą drogę! – zaśmiała się dziewczyna – o co dokładnie chodzi? – spytała szeptem. Chłopak dyskretnie pokazał na Matta.
- Ciągle gapi się na ciebie – dodał
- Ty raczej zamiast być zazdrosnym, zaprzyjaźnij się z nim. Ja tymczasem poznam twoją rodzinę – mówiąc to pocałowała go w policzek i poszła w kierunku kuchni.
- No dobrze… - chłopak poszedł w kierunku bagaży, aby wnieść je na górę. Nie mylił się. Za chwilę znalazł się obok niego Matt. Pomógł mu wnieść walizki na górę i usiedli na łóżku, aby trochę odpocząć. Rozmowę zaczął Hiszpan.
- Jak… Jak ma na imię dziewczyna z którą przyjechałeś? – zapytał się nieśmiało
- Marinette – odparł chłopak patrząc mu prosto w oczy.
- Czy… Czy ta dziewczyna z którą przyjechałeś jest częścią naszej rodziny?
- Można powiedzieć, że tak… Jest moją dziewczyną. – odarł lekko Adrien. Matta zamurowało. Lecz szybko podjął się dalszej rozmowy.
- Mam na imię Matt – podał rękę blondynowi
- Adrien. Hiszpan zaprosił chłopaka do swojego pokoju. Zaczęli opowiadać sobie, a ich więź przyjaźni po woli się zacieśniała.
Tymczasem Marinette wgłębiała tajniki hiszpańskiej kuchni. Postanowiła pomóc ciotce Adriena w gotowaniu kolacji. Właśnie obierała potrzebne warzywa, gdy usłyszała donośny śmiech z pokoju na górze.
- Pewnie się już zaprzyjaźnili.. To dobrze... Może mu zaufa...
Jessica i Eli skończyły przygotowania posiłku. Kobieta poprosiła dziewczynę o zawołanie chłopaków. Posłusznie udała się po schodach na górę. Weszła do pokoju Matta. Zastała chłopaków w czasie rozmowy.
- Ekhem. Kolacja.
Dopiero teraz zauważyli stojącą w drzwiach Marinette. Adrien nie tracąc czasu podszedł do niej, złapał za rękę i razem zeszli na dół. Hiszpan jeszcze chwilę spoglądał w stronę gdzie zniknęła para i sam zszedł do kuchni. Wszyscy usiedli do stołu. Rodzina Adriena wypytywała bohaterów o ich powód pobytu w mieście. Adrien tłumaczył, że chciał odwiedzić rodzinę, lecz to nie wystarczało Jennifer. W końcu odpuściła, ponieważ zauważyła, że chodzi o jakąś tajemnicę. Po skończonym posiłku nastolatkowie udali się do pokoju Matta. Kiedy wszyscy weszli, chłopak zamknął drzwi.
***
Elizabeth i Cass cieszyły się wolnym dniem w Paryżu. Po raz pierwszy udały się na wspólne zakupy. Bawiły się doskonale. Eli pomogła wybrać przyjaciółce nowe materiały na jej projekty, a Cass wybrała nową biżuterię dla koleżanki. Pokręcili się tam jeszcze troszkę i wróciły do domu. Panna Malore od razu zajęła się za projektowanie, a Eli zajęła się tłumaczeniem piosenki. Wkrótce Cass przybiegła z jej nowym projektem. Dziewczyny postanowiły od razu zabrać się do szycia.
***
Matt spojrzał na parę…. Jakimś dziwnym wzrokiem… Marinette i Adrien zaczęli się niepokoić…
- No to powiedźcie od kiedy jesteście parą?
Oboje spojrzeli po sobie. Strasznie im ulżyło.
- Od… Roku.
- Ach… Też bym tak chciał… Niestety nie mam szczęścia do miłości…
- Spokojnie. Na pewno znajdziesz swoją drugą połówkę.
- Ach… Wszyscy mi to powtarzają… Ale wszystkie dziewczyny które znam, są… Są jakieś puste.
- Znam to uczucie…
- Proszę, powiedźcie mi jak się poznaliście…
Adrien i Mari spojrzeli się na siebie z niepokojem…
-Jeżeli to jakaś wstydliwa opowieść, nie musicie mi mówić….
- Powiemy Ci kiedy indziej, dobrze?
Uśmiech zagościł na twarzy Matta.
- Jasne!
- Ach… Jednak jestem zmęczona podróżą… Pójdę już do siebie. Dobrych snów!
- Nawzajem biedroneczko! – Adrien pocałował dziewczynę na pożegnanie, a ona wyszła z pokoju.
- No to teraz porozmawiamy po męsku – zaśmiał się Adrien.
- Co?
- Spokojnie! Nie mam nic złego na myśli!
Obydwoje się roześmiali. Za raz po tym rozpoczęli rozmowę. Po godzinie Adrien zaczął się zbierać..
- Nie zostawiaj mnie samego! – nagle odezwał się Matt. Adrien spojrzał na niego zdziwiony. :Faktycznie chłopak był przerażony…
- Mogę zostać jeśli chcesz – odpowiedział szczerze.
- Ach! Naprawdę!
Adrien udał się do pokoju obok po swoje rzeczy. Kiedy wrócił, zastał przygotowany dla niego materac, oraz śpiącego już Matta. Chłopak położył się i zaraz zasnął. Niestety nie spał długo. Obudził go jakiś głos. Szybko rozbudził się i usiadł na łóżku. Zaraz potem znowu usłyszał ten sam głos
„Nie. Nie oddam ci swojego miraculum”
Teraz Adrien był już pewny. Jego kuzyn był Kolibrim. Chciał od razu pójść do swojej dziewczyny, lecz ostatecznie opamiętał się. Przecież ona ciągle spała. Postanowił znowu zasnąć, a nowinę przekazać rano.
***
Elizabeth i Cassidy patrzyły z zachwytem na piękną sukienkę autorstwa Cass. Idealnie nadawała się na letnie upały. Elizabeth zamyśliła się… Z transu wyrwała ją przyjaciółka.
- Eli? Jesteś ze mną?
- Tak.. Tak jestem.
- Dobrze się czujesz? Ostatnio często jesteś nieobecna….
- Tak… Po prostu zastanawiam się co dzieje się w Madrycie….
***
- Jak mogłeś mnie tak zawieźć! Jakim cudem zgubiłeś Czarnego Kota i Biedronkę?!
- Przepraszam Panie…
- Nie przepraszaj! Zawiodłeś mnie kolejny raz! Idź mi stąd natychmiast i patroluj Maycy i GrauKaninchen!
- Dobrze Panie…
***
Agreste szybko się obudził. Zszedł na dół, gdzie czekała już na niego wyspana Marinette. Adrien korzystając z okazji opowiedział dziewczynie o nocnej przygodzie, a ona zgodziła się z nim. Jego kuzyn musiał być superbohaterem. Teraz musieli tylko jakoś z nim porozmawiać. Na szczęście wujek i ciocia wyjechali na jakieś ważne spotkanie. To będzie idealny czas. Matt jeszcze się nie obudził, więc paryżanie ułożyli dwa krzesła naprzeciwko schodów, oraz jedno stojące do nich przodem. Usiedli i czekali. Wkrótce usłyszeli szmer dochodzący z góry. Na pewno musiał się obudzić. Za raz potem zobaczyli go na schodach. Jego uśmiech nagle zniknął, kiedy zobaczył salę przesłuchań. Posłusznie usiadł na krześle i patrzył z przerażeniem na Marinette i Adriena.
- Wiemy już o tobie wszystko. Potwierdziły się nasze przypuszczenia.
- Ale…. Ale ja nie mam żadnych tajemnic!
- Kolibri. Nie kłam.
Oczy chłopaka zrobiły się okrągłe. Jak oni mogli się tego dowiedzieć! Tym czasem Marinette kontynuowała.
- Nie musisz się nas bać. Też posiadamy kwami. Przyjechaliśmy tutaj aby ciebie odszukać, ponieważ ostatnio w Paryżu odzyskaliśmy twoje miraculum.
- Jak?! Naprawdę? – chłopak się trochę ożywił.
- Władca Ciem wykorzystywał je do odebrania naszych miraculów. Na szczęście pomogły nam dwie inne superbohaterki i pokonaliśmy miraculum motylka, przynajmniej na chwilę…
- Chcemy abyś razem z nami wrócił do Paryża i pomógł wspólnymi siłami pokonać Władcę Ciem – dokończył Adrien. – Twoje miraculum znajduje się w bezpiecznym miejscu, oczywiście nie tutaj.
Dokładnie w tej sekundzie do domu weszli rodzice Hiszpana. Adrien i Marinette z zadziwiającą szybkością i zwinnością odłożyli krzesła, zanim oni weszli do salonu.
- Jedliście coś na śniadanie skarbeńki – zapytała Jennifer.
- Nie, dopiero co wstaliśmy – pierwsza odpowiedziała Marinette.
- No to idealnie się składa. Śniadanie z pół godziny.
- Dobrze…
Odpowiedzi już nie było słuchać bo nastolatkowie udali się na górę. Kiedy znaleźli się w ustronnym miejscu.
-Pojedziesz z nami do Paryża?
- Skąd mam wiedzieć, czy nie pracujecie dla Władcy Ciem, który chce mnie tam sprowadzić, aby ostatecznie zniszczyć?
Para spojrzała po sobie. Na prawdę mówił z sensem… No to nie zostawił im wyboru. Odwrócili się w kierunku Hiszpana i równocześnie wypowiedzieli słowa „Tikki, kropkuj” oraz „Plagg wysuwaj pazury”. Zaraz potem przed zdziwionym chłopakiem pojawili się legendarni Biedronka i Czarny Kot. Chłopak był przerażony.
- Przepraszam, że wam nie wierzyłem! Nie róbcie mi nic złego!
Superbohaterowie nie wiedzieli o co chodzi. Byli zdezorientowani. Szybko się odmienili, aby nikt inny ich nie zobaczył.
- Matt! Co cię napadło! Twoi rodzice mogli usłyszeć!
- Przepraszam… Ale czarne i czerwone miraculum są najsilniejsze. Nigdy nie widziałem legendarnej pary…
- Legendarnej pary!
- To wy nic nie wiecie?
- O czym mamy wiedzieć?!
Chłopak się rozejrzał, czy na pewno nie ma jego rodziców w pobliżu.
- Dobrze, opowiem wam tą legede… Każde miraculum ma swoje „antymiraculum” które sprawia, że są w równowadze. Najsilniej przyciągają się miraculum szczęścia i nieszczęścia. Biedronka jest symbolem szczęścia, a czarny kot – nieszczęścia. Poprzez bardzo silne przyciąganie oboje bohaterów współpracuje ze sobą nawzajem oraz stają się najsilniejszymi posiadaczami miraculów… Jednak …
- Dalszą część opowieści już znamy – szybko przerwała mu Marinette.
- Tak. To już mamy za sobą – odezwał się Adrien.
- Ach, jak chcecie.
W tej sekundzie z torebki Marinette wyleciała Tikki, a z kieszeni Adriena Plagg.
- Słuchaj mi tu pięknisiu – zaczął – Nasi podopieczni są wybrańcami, rozumiesz?
- Plagg, uspokój się.
- Spokojnie, spokojnie. Nie chcę zepsuć tak udanej pary.
W tej sekundzie obydwoje się zarumienili. Coraz więcej osób im to powtarzało…
- Dzieci! Śniadanie!
- Już za chwilę idziemy! – odpowiedział Adrien – Chcesz z nami jechać, czy nie?
- Jasne, że tak! Ale rodzice nigdy się nie zgodzą!
- Na to mam własny sposób – chłopak mrugnął.
Zeszli na dół. Usiedli do stołu i zabrali się za jedzenie. Po skończonym posiłku zaczął się czas na pogaduszki. Rozmowę zaczął Adrien.
- Jak się ciocia domyślała nie przyjechaliśmy tu do rodziny…
Oczy kobiety rozszerzyły się…
- Chcieliśmy…. Zaprosić Matta do Paryża.
Kobietę zatkało. Nie wiedziała co powiedzieć… Na szczęście ojciec Hiszpana zachował zimną krew.
- Oczywiście, że tak!
- Co?! Naprawdę się zgodziliście! Kocham was!
Chłopak rzucił się na rodziców.
- Adrien, kiedy macie samolot?
- Dzisiaj wieczorem.
- No to zostało wam mało czasu na zwiedzanie stolicy Hiszpani!
Marinette i Adrien zupełnie o tym zapomnieli…. Mieli przecież zwiedzać Madryt! Nastolatkowie szybko się ubrali i za przewodnictwem Matta wybrali się na wycieczkę. Był piękny, słoneczny dzień, dlatego zdjęcia wychodziły idealnie. Około południa wrócili do domu, bo Hiszpan musiał się zapakować. Po południu Jennifer odwiozła ich na lotnisko. Czekał tam na nich ten sam mały samolot, którym przyjechali. Chłopak pożegnał się z rodzicami i wsiadł za parą na pokład. Adrien jak zwykle zasnął. Matt zresztą też.
- Ach, wszyscy mężczyźni są do siebie podobni – myślała Marinette kiedy przykrywała obojga kocem. Wkrótce z kokpitu wyszła stewardessa oznajmiająca, ,że bohaterowie są już nad Paryżem. Dziewczyna postanowiła zadzwonić do Cassidy i Elizabeth. Wybrała numer koleżanki i usadowiła się wygodnie w fotelu. Za raz potem usłyszała dziewczęcy głos.
- Halo?
- Cześć! Jesteśmy już nad Paryżem!
- Tak szybko? Spodziewałyśmy się was trochę później… Eli, powiedz, że na kolację przyjdą goście
- Jasne!
- Nie… Nie musicie.
- Ach Mari. Ucieszymy się jak do nas przyjdziecie. Za raz zadzwonię do twoich rodziców, że dzisiaj lądujecie.
- Dziewczyny… Co ja bym bez was zrobiła?
- Podziękujesz nam jak się zobaczymy.
- Kończę już, chłopaki się budzą!
- Pa!
Dziewczyna się rozłączyła. Teraz ma naprawdę za co dziękować przyjaciółką… Potrafiły zaplanować wszystko! A ona nie mogła im nigdy odmówić….
***
- Mamo! Marinette, Adrien i jego kuzyn przyjeżdżają dzisiaj! Czy mogą przyjść na kolację?
- Jasne! O której będą?
- Nie wiem, są już nad Paryżem.
- No to już zaczynam gotować – uśmiechnęła się kobieta.
Za raz po tym zeszła do nich Cassidy. Nastolatki zaczęły obierać warzywa….
***
Wylądowali. Szybko zeszli na jezdnię. Czekała już na nich żółta taksówka, która podwiozła ich pod sam dom Elizabeth. Za raz po odjeździe samochodu z mieszkania wyszła Elizabeth wraz z Cassidy. Przywitały znajomych i zaprosiły do środka. Kolację zjedli w bardzo przyjemnej atmosferze. Śmiali się prawie przez cały czas. Nie odzywał się tylko Matt. Czuł się trochę nieswojo w tym gronie. Przez cały czas patrzył w kierunku Marinette i Adriena. Potem odważył się spojrzeć na nowe dziewczyny. Od tamtej pory nie mógł od nich oderwać wzroku. Czy wszystkie dziewczyny w Paryżu są aż tak piękne? Z jego rozmyśleń wyrwał go głos Evelyn.
- Masz gdzie zamieszkać?
Dopiero po kilku sekundach zrozumiał, że to pytanie do niego.
- Tak. Zamieszkam u swojego kuzyna.
- Adrien, twój ojciec się zgodził?
- Tak. Ma słabość do rodziny od strony matki… A szczególnie do ciotki Jennifer.
- Ach już się bałam, że nie masz gdzie się podziać…
Niedługo później Marinette musiała już pójść, a Adrien postanowił ją odprowadzić. Matt poszedł razem z nimi. Po odwiedzeniu piekarni Tom&Sabine poszli w kierunku dworu Agrestów. Chłopak pokazał Mattowi jego nowy pokój. Chłopak wszedł do środka. Nigdy nie widział czegoś tak wspaniałego… Pokój był… Idealny. Położył się na łóżku aby porozmyślać, lecz nawet nie zauważył, gdy zasnął.
Advertisement